Życz mi dzień dobry


Jeśli znacie moje posty o pracy i autobusie zauważycie zapewne, że na temat zachowania już kilkakrotnie pisałem. Wygląda na to, że temat bardzo leży mi na sercu.
Mam nadzieję, że moje posty chociaż spowodują refleksję, zamyślenie, zastanowienie się nad sprawami, które poruszam.
Bardzo mi miło, że komentujecie ale spróbujcie też reagować na moje pytania zawarte w postach.😉

Niektóre posty leżą w roboczych i czekają albo na swoją kolej albo aż dojrzeją i pozbieram myśli.
Niedawno pisałem o zasadach dobrego wychowania gdzie jedną z nich jest też ta, o której piszę dziś.
Podobnie jak wiele z mych postów, zainspirował mnie pewien artykuł, który w całości przetłumaczyłem z języka czeskiego:

- Bilet - rzuciła jednym słowem na mnie, pewna starsza pani, coś około 60.
Kilka lat jeżdżę autobusem, nie jako pasażer, to już nie jechałem nie wiem jak długo, ale jako kierowca.
Praca nawet fajna, z trochą przesady powiadam, że pozwalają mi sobie pojeździć autobusem i jeszcze mi za to płacą. Ponadto zawsze mam wolne miejsce i to najlepsze. Tylko ci ludzie...
- Dzień dobry pani życzę - odpowiedziałem tej pani.
- Na Podlesie! - odparła aby dopełniła swoją prośbę, a przed sobą prowadziła swoją wnuczkę, chyba 5 letnia dziewczynka, która mi się ciekawie przyglądała.
- Proszę - powiedziałem wydając bilet - 12 koron poproszę.
Pani energicznie wyrwała bilet z maszynki i opryskliwie wypowiedziała swoje 3 życzenie:
- A dziecko dostanie bilet za darmo?
- Niech się pani nie gniewa - odpowiedziałem niezmiernie miło i grzecznie - ale bilet za darmo daję tylko dzieciom, które potrafią pozdrowić.
Starsza pani spojrzała zaskoczona lekko popychając wnuczkę aby szła dalej i warknęła:
- Widzisz, nie pozdrowisz, nic nie dostaniesz!
Niestety poszły już dalej, zanim zdążyłem jej zdradzić, że nasz synek, który od chwili, kiedy się z niego stała gaduła, wie, że gdziekolwiek wchodzi powinien pozdrowić.

Może sobie mówicie:
- Jejku, ten robi wielkie halo z tego, że go kobieta nie pozdrowiła, zaraz musi o tym pisać.
Nic z tego, piszę to po to, abyście się uśmiechnęli, a dlatego żeby, gdy następnym razem traficie na zachmurzonego kierowcę autobusu (a tych jest sporo), spróbujcie się zastanowić, ile zachmurzonych i niemiłych ludzi już spotkał on od rana.
Tak dla żartu i z nudy zacząłem liczyć, ile ludzi potrafi otworzyć usta i powiedzieć "dzień dobry", gdy wsiadają do mojego autobusu.
Na pierwszy rzut oka to nie wygląda źle - średnio każdy 7.
To wcale nie jest zły wynik!
Tylko, że średniej się nie da brać pod uwagę, w rzeczywistości to jest mama z dwójką dzieci, które pozdrowią, a potem kolejnych 18 osób, którym to nawet nie przyjdzie do głowy.

Najlepiej na tym wychodzą poranne połączenia przewożące dzieci do szkoły z przyległych miastu miejscowości. Tam nie pozdrowią akurat nauczycielki i emeryci, którzy muszą jechać szkolnym połączeniem, w przeciwnym razie sklep by zamknęli i już nigdy nie otwarli z powrotem.
Te połączenie zdecydowanie poprawiają wynik.
Wręcz przeciwnie najgorzej na tym wychodzą typowe miejskie połączenia - do szpitala, ze szpitala, do sklepu, ze sklepu. Ludzie jak w transie przechodzą obok, przykładają karty do maszynki albo podają pieniądze i nawet nie zauważą, że pomiędzy siedzeniem i kierownicą jest jakaś materia.
Kierowca, od którego zależy, jeśli tak oczywista rzecz jak jazda autobusem nadal pozostanie oczywista. Na kierowcy, a przy okazji od jego nastroju zależy to, jak podróż będzie przebiegać.
Więc spróbujcie następnym razem się uśmiechnąć do niego i pozdrowić. Być może wam nie odpowie, ale na pewno go to ucieszy.
Przecież jedziemy w tym razem.
"Jedeme v tom spolu" - Z. K.

Tłumaczone z oryginalnego artykułu pisanego przez kolegę kierowcę do regionalnego tygodnika.
Za niedoskonały ewentualnie przekład przepraszam, jak również za naleciałości językowe.🌝

Zdecydowałem się napisać o tym, ponieważ jak sądzę "problem" nie dotyczy tylko Czech.
Zdaję sobie sprawę, że w różnych miejscach mieszkacie i w wielu przypadkach nawet tego kontaktu z kierowcą nie ma, ale są miejsca, podobnie jak w Czechach, nie licząc wielkich miast, że wsiada się tylko przednimi drzwiami.
W zasadzie kwestia powiedzenia "dzień dobry", kiedy się wchodzi do pomieszczenia, sklepu czy autobusu, dotyczy większości miejsc pracy.

Pytania do was:
Jakie macie z tym doświadczenie?
Wchodząc pozdrawiacie?
Gdy ktoś wejdzie do pomieszczenia gdzie siedzicie odpowiadacie albo tylko mrukniecie coś pod nosem i przechodzicie od razu do tematu, do którego padło pytanie czy żądanie wchodzącej osoby?

Wożę ludzi już ponad 2 lata i podobnie jak kolega, którego cytowałem, wożę dzieci do szkoły.
Od samego początku zwróciłem uwagę na to, że jestem "niewidzialny". Też czasami bawię się w liczenie, ile osób mnie pozdrowiło. Nie żebym prowadził jakieś statystyki, ale tak na oko stwierdziłem na początku, że na tym jednym szczególnym połączeniu, gdzie przeważająca część pasażerów to dzieci, powiedziało dzień dobry (czeskie: dobré ráno) zaledwie jakieś 5%!

Niektórym nawet się gęby otworzyć nie chciało, a innym ciężko było nawet powiedzieć dokąd jadą - no bo przecież mają sieciówkę (taka chipowa karta uprawniająca do jazdy w wyznaczonych zonach). Z trudem wypowiada większość - Miesięczny.
Zawsze ode mnie słyszą: - Proszę - przeważnie po tym jak wstukam kod żądanego przystanku lub wydaję resztę.
Miłą i zarazem śmieszną jest ich reakcja, jakby się nagle obudzili. Oczy się zwiększą, brwi podniosą, nawet uśmiech się pojawia z zaskoczenia. Niestety to nadal tylko 5%.

Zaczęło mi "leźć na nerwy" takie zachowanie i zacząłem ich strofować.
Wpadłem nawet na pomysł aby na rzucone jednym słowem: "miesięczny" zapytać się tej osoby, czy ma wgraną na tej karcie opcję pozdrowienia kierowcy, tak aby mi się to wyświetliło na ekranie.
Dotąd tego nie zrobiłem, ale wierzcie mi przyjdzie moment, że w grupie na fb, którą prowadzę w związku z autobusami i pasażerami napisze kiedyś taki komunikat:
Karta chipowa poza funkcjami miesięcznego i elektronicznego portfela posiada funkcję dla osób, które nie potrafią powiedzieć Dzień dobry. W celu wgrania tej opcji zainteresowani mogą się zgłosić do biura podróżnych lub bezpośrednio do kierowcy.
😀😀😀

Boję się tylko reakcji osób, które zostałyby o to poproszone przez użytkownika karty. Ja osobiście wybuchnąłbym śmiechem, ale ci nieprzygotowani wpadli by w konsternację, a co gorsza wynikiem udzielonych informacji mogłaby się przełamać dobra passa, dzięki której jak dotąd nie wpłynęła na mnie żadna skarga.

No zobaczymy.😉
Zamiast tego od początku zacząłem naprawiać świat i tym milczącym niegrzecznym dzieciakom mówiłem, że wypadałoby pozdrowić, albo spoglądając głęboko w oczy mówię przeciągle i ze szczególnym akcentem:  - Dobrýýý déééén.
Dla ciekawych czeskiego języka wspomnę, że kreseczka nad literą przedłuża wymowę słowa już sama w sobie, a w różnych regionach Czech są różnie, albo wcale słyszalne. Samo słowo: dobrý jest słyszane miękko jako: dobrí.

Ciekawi jesteście efektu?
Niektórzy spojrzą i w myślach pewnie mówią coś w rodzaju: - Daj spokój - dźwięku z ich ust niestety żadnego.
Z zadowoleniem jednak moge stwierdzić, że po 2 latach (zaobserwowałem już o wiele wczesniej poprawę) to zaledwie 10% pozostaje tych niezdrowiących, a przeważająca, bo ponad 50% dzieci wchodząc już od "progu" mówi dzień dobry.
No co powiecie, czyż to nie sukces?!

Kilka dni temu czytając post pewnej blogerki wyczytałem słowa do niej, że "świata nie zmieni".
To wcale nie musi być prawda! Przecież nie wszyscy są źli, po prostu potrzebują popchnąć do przodu aby zrobili pierwszy krok, albo jak podczas nauki jazdy na rowerze potrzebują pomocy tych doświadczonych.
Właśnie! Bądźmy przykładem.

Kiedy obserwuję wchodzących do autobusu ludzi, stwierdzam z przykrością, że "starsze" pokolenie tego przykładu nie daje.
Wy, którzy macie dzieci: Uczycie je pozdrawiać przechodniów itp?
Mamy XXI wiek i podobnie jak inne zasady dobrego wychowania odchodzą w zapomnienie.😒
Znam pewną mamę (nie jedną niestety), z którą kiedy się mijamy mówimy sobie cześć, ale jej 3 letnią córeczka nie. Milczy pomimo mojego upominania i słów, że grzeczne dziewczynki powinny pozdrowić. Uśmiecha się tylko głupio, a co zrobi jej mama?
- Haha, no nie chce się jej, hahaha
Ja, gdybym nie odpowiedział pomimo upominania, dostałbym tak w łeb, że od razu by mnie oświeciło.
Wybaczcie moje wzburzenie, ale jak inaczej na to zareagować? Dać na luz, bo świata nie zmienię?
(Jeżeli się czytasz i rozpoznajesz droga koleżanko po blogerskim "fachu" możesz się śmiało podlinkować w obszernym komentarzu.)😉
Ma w ogóle sens pozostawianie po sobie jakiegoś śladu? Jak na przykład pisanie o tym w blogu?

Już nie wożę tych samych dzieci na wspomnianym szkolnym połączeniu, zmieniło się co nieco i jeżdżę w tym czasie w swojej miejscowości i znowu pojawiło się przede mną wyzwanie, ponieważ i tu niektóre dzieci nie są wychowane! Już ja im pokażę.😁

Pytałem niedawno w poście o odzywkach kierowców, jakie są wasze doświadczenia z kierowcami, ale nie odpowiedzieliście.😒
Zdaję sobie sprawę, że dość często w moich postach widać jakby rozgoryczenie z powodu zachowania ludzi. Mimo wszystko próbuję was przekonać, że ludzie nie są źli.
Nie twierdzę też, że ja jestem inny, ponieważ łapię się na tym, że w tłoku wchodzących ludzi "zapominam" o tym, że trzeba odpowiedzieć. Szybko ale "trzeźwieję" ponieważ faktem jest, jak pisał cytowany kolega, że sporo kierowców jest zachmurzonych i też podobnie jak wielu pasażerów nawet się im nie chce odpowiadać na pozdrowienie. Słyszałem, że to ludzi (a w szczególności dzieci) zniechęca, na zasadzie:
- Po co mam się do niego odzywać jak on i tak nie odpowie?

Każda praca ma swoją charakterystykę i wierzcie mi, że w mojej, kiedy czas z rozkładu jazdy popędza, tłum ludzi czeka na to aby przyłożyć kartę albo na to bym im wydrukował bilet i wydał resztę zdarza mi się nie odpowiedzieć na powitanie.
Zdarza się i najlepszym, że przyjdzie chwila zawieszenia i nie wiem ile wydać, po prostu liczydło mi się zawiesi.😁
W większości sytuacji pracuję jak robot:
- Dzień dobry
- 15 koron
- Proszę
- Dziękuję - i tak w kółko.

Lubię swoją pracę, lubię ludzi i powtórzę to co napisałem pewnie nie raz:
- Traktuj ludzi tak jakbyś chciał żeby ciebie traktowali.

Niedawno w kolejnym poście o pracy (tych jest dość sporo chyba za te 2 lata) wspomniałem o moim "związku" ze swoim autobusem.
Partnera trzeba szanować i kochać pomimo jego niedoskonałości.😁

Poza "szkoleniem" dzieci dość często napominam kolegów po fachu, tylko, że to dość często bywa jeszcze trudniejsze. Są na to różne sposoby, a jeden taki mi przyszedł do głowy. Jeśli czytaliście o marce mojego autobusu, będziecie wiedzieć o co chodzi. Postanowiłem sobie zażartować z kolegów marudów. Ot tak, na przekór, aby się z nimi podroczyć.😁
Z pomocą przyszedł mi "stary" kolega, który ma swoją firmę nalepkową. Parę dni temu dotarła przesyłka aż dalekiej Anglii.😏
Powiecie: - O jakie poświęcenie!
No cóż, w życiu trzeba się poświęcać i zasiewać pozytywizm, tak samo jak z życzeniem dobrego dnia.
Swoimi przemyśleniami w postach uświadamiam sobie jak ważna jest koncentracja na tym, co się robi. Obserwujcie reakcje spotykanych (i tych przypadkowych) ludzi, do których się uśmiechniecie, powiecie coś miłego.
Nie zapominajcie o tym, że dobre słowo i uśmiech potrafia zdziałać cuda.
Ponadto interesują mnie wasze spostrzeżenia.

Co do samej nalepki, może kiedyś wam napiszę co na to ludzie ją widzący.😁
Jak na razie obserwuję ich reakcje.


Jeśli nie widzicie, chodzi mi o tę nalepkę:
😁

0 Komentarze