Pierwsza ofiara kierowcy autobusu


Jest takie powiedzenie, że zawodowy kierowca to jedną nogą jest w grobie, a druga w kryminale.
Nie tak dawno, koledze z pracy przydarzyła się nieprzyjemna sytuacja, że został mu pod autobusem człowiek. Niestety nie przeżył, albo nawet był już nieżywy jak na niego najechał. Sprawa w toku, kolega raptem 2 lata do emerytury i o ile pozbiera się psychicznie to może wróci do pracy. Nie chciałbym znaleźć się na jego miejscu, ale po zdarzeniu w poniedziałek, wiem, że człowiek nigdy nie wie co na niego czyha.

Wczesne rano, linia 783.
Gdzieś na trasie minąłem rondo, wrzucam biegi: ...3,4,5 i 6, prędkość około 60km/h aż tu nagle kątem oka widzę coś nadlatującego i łup!
Mam pierwszą ofiarę na sumieniu, chociaż może nie, bo to pewnie gołąb samobójca. Aż mi serce chyba na moment stanęło, a do tego o mało nie musiałem reanimować pani z przedniego siedzenia.
Szyba wytrzymała, ja też, a po chwili, kiedy dochodziłem do siebie po tym stresie pojawił się uśmiech.
Przypomniały mi się ptasie przygody mojej koleżanki: Morderczyni, Desperatka, Rowerzystka.
Chwilę później po drodze chodził taki mały, chyba kos, a ja już miałem stres, że zachce się mu wzlecieć akurat jak będę przejeżdżał.
Pomimo zapewnienia autorki powyższych przygód, że nikt jej nie pokona, mam pewne obawy, że to nie koniec. Sami poczytajcie i czy nie stwierdzicie, że ptaki bywają mściwe.
Miewam obawy wyjechać w trasę, nie wspominając już, że patrzę gdzie chodzę by nie zostać bombą typu dach-ziemia.
Ta krótka opowieść jest chyba najkrótszym postem w dziejach mojego bloga, no ale w sumie mogę się tylko cieszyć, że nie znalazłem trupa na dachu autobusu. Sprawdziłem? No pewnie!
Nie macie pojęcia jaka ulga, że nie będę musiał go stamtąd ściągać.
Trzymajcie kciuki by to była moja ostatnia ofiara.
Pozdrowienia dla Szeherezady, teraz wiem co czujesz.

1 Komentarze

  1. Nie wiesz nie wiesz... Te latające szczury się nade mną znęcają specjalnie ))) Już i piechotą chodzić nie mogę, bo raz kopnęłam gołębia... Chyba jakieś wici posłały...

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.