14/2014 z cyklu: Ja i mój rower. Filipka po raz kolejny


Wczoraj na Filipkę i dziś na Filipkę.
Różnica polega na tym, że zamiast przez Łączkę tak jak wczoraj lub normalną trasą z Nydku przez Głuchową pojechałem przez Gródek (Hradek).
Tym razem nawet pojechał ze mną kolega, który ostatnim razem miał przebitą dętkę😉.
Umówieni byliśmy u niego, w Bystrzycy, o 10.
Pomimo wczoraj męczącej trasy nie miałem dziś problemu ze wstawaniem i jeszcze przed 8-mą robiłem sobie śniadanie, a potem kawę.
Tuż przed wyjazdem zadzwonił telefon. David.
Czyżby znowu dziura w dętce? Jednak nie. To on upewniał się czy na pewno jedziemy. Fajnie, chociaż od czasu do czasu mam towarzystwo, a może nawet dołączy do wspólnej wycieczki 24 sierpnia.
Zapowiada się kolejny upalny dzień, więc jako doświadczony rowerzysta mówiłem mu, żeby wziął ze sobą zapas wody. Marudził, że nie chce się mu brać plecaka.
Przyjechałem do niego zgodnie z planem. Był już przygotowany i nawet wziął plecak😀.

Mógłby mnie ktoś posądzić o to, że dokuczliwy jestem, ale zapytałem:
A kask masz gdzie? - W odpowiedzi usłyszałem, że nie wie gdzie go ma, że zazwyczaj jeździ bez i takie tam wymówki. Powiedziałem mu, żeby mnie nie denerwował i poszedł po niego, bo w przeciwnym razie, jeśli mu się coś stanie to mu nie udzielę pierwszej pomocy i do tego jeszcze zepchnę gdzieś do rowu😜.
Wredota ze mnie, co nie? Ale podziałało😀.
Wyruszyliśmy. Ślad do podglądu (foto = link do mapy):


Trasa poprawiona, do pobrania w poście ze szczegółami planowanej wycieczki. Tej nie edytowałem by odpowiadała opisowi.
Z Bystrzycy jechaliśmy do Hrádku nieoznaczoną trasą wzdłuż torów gdzie obok przejazdu kolejowego jechaliśmy prosto w ulicę oznaczoną jako ślepą. Ślepa była tylko dla samochodów, które do Hrádku jeżdżą przejeżdżając przez tory na główną drogę prowadzącą do Jabłonkowa i dalej na Słowację.
Jak możecie widzieć na mapie, w pewnym momencie skręciliśmy w lewo.
Ciągle uczę się obsługiwać nawigację i z jakiegoś powodu (teraz już wiem jakiego) nie pokazało mi na mapie zapisanego śladu. Ślad ten zapisywałem przez program do nawigacji BaseCamp planując trasę na 24 sierpnia, a dziś właśnie postanowiłem sprawdzić pierwotną wersje tej trasy, którą niedawno zmieniłem.
Śladu nie znalazłem więc korzystając z zapisanego Waypointa włączyłem "prowadź do Filipka".
Należę do ludzi, którzy czasami śmieją się z błędów innych polegających na bezmyślnym zaufaniu w nawigację. Już nie raz się przekonałem, że zapominałem o włączeniu mózgu😀.
Tak było i dziś aż do momentu kiedy, po tym jak smacznie podjedliśmy jeżyn, jechaliśmy dalej, droga zaczęła mi dziwnie skręcać.
Dobrze, że przyjrzałem się dokładnie mapie, bo wrócilibyśmy z powrotem do Bystrzycy.
Chyba bym zginął z rąk marudzącego kolegi😜.
Naprawiłem błąd w ustawieniu nawigacji i zawróciliśmy. Spoglądając ciągle na mapę próbowałem skracać niepotrzebnie do tej pory przejechaną drogę.
Kilka razy znowu zawracaliśmy, bo szeroka ścieżka nagle zmieniała się w ledwo wydeptaną.
Sam się dziwię, że jeszcze żyję😀.
W końcu przedarliśmy się przez jakieś krzaki wychodząc w pole gdzie widać było znowu asfaltówkę.
Teraz już widziałem trasę, która mieliśmy jechać. Dojechaliśmy do miejsca popełnienia błędu i spokojnie jechaliśmy asfaltem, który za chwilę połączył się z jedną z wielu w tym regionie, cyklotrasą 6088.
Podobnie jak wczoraj, ciągle pod górę. Dziś też praży słońce, ale wczoraj przynajmniej droga była częściej zasłonięta drzewami. Wylewaliśmy tzw. 7 poty, często odpoczywając, bo zegarek na kierownicy często informował mnie o tętnie przekraczającym 160. Dla mnie to sygnał na odpoczynek, chociaż na chwilkę.

Nie dawno nie mogłem niezauważyć częstych informacji o Rafale Majce, który swoimi dobrymi wynikami motywuje mnie do wygrywania. Z tym, że z tą różnicą, że zawsze powtarzam, nic na siłę.
Dla mnie liczy się pokonanie szczytu, a nie kto pierwszy.
Na to mogą liczyć uczestnicy planowanej trasy 24 sierpnia. Jeśli ktoś zdecyduje, że jadę zbyt wolno, dostanie instrukcje i spotkamy się na miejscu.
Zdaję sobie sprawę, że jest wielu rowerzystów lepszych ode mnie, chociaż często małoskromnie chwalę się w swoich postach swoimi osiągnięciami😃 i nawet to, że zdycham pod górki, to i tak dla mnie to sukces, że w ogóle poświęcam temu jakiś czas.
Obserwując bacznie mierzony puls czasami wpadnie do głowy myśl, że jak kiedyś serce znowu powie:
- Dość! i będę musiał się pożegnać z rowerem. Miejmy nadzieję, że nie za szybko, a w najgorszym wypadku na moim nagrobku napiszcie:
- Umarł na rowerze.
Po drodze mijaliśmy chatę Hrádek, która kusiła basenem.


Kolega mówił, że nie ma kąpielówek, a ja chociaż pomyślałem sobie, po co komu kąpielówki w takim upale, to jechaliśmy dalej, tym bardziej, że stąd miało być już nie daleko.
Stąd zaczynały też ładne widoki, balsam dla moich spoconych oczu.


Wczoraj na FB jedna znajoma miała zdjęcie pewnego miejsca, które odwiedziła na rowerze.
Nawet nie wiedziałem, że jeździ🙂. Już oczywiście poszło zapro na wycieczkę 24go.
Patrząc na zdjęcie, pomyślałem, że fajne i ciekawe gdzie to jest?
Nie zapytałem a dziś jadąc dalej zza zakrętu wyłoniła mi się kapliczka św. Izydora.



Kamień informuje o jego życiu, ale najbardziej podoba mi się napis na dole:
Kto raz zadzwoni, będzie żył szczęśliwie aż do śmierci.
Pytacie czy dzwoniłem?
A jak myślicie?
Mi do szczęścia nie potrzeba dużo, chociażby koniec wdrapywania się na Filipkę dziś😁. Tam wypiłem aż dwie Kofole. Ku zdziwieniu towarzysza wycieczki tak szybko, że przy tej pierwszej nawet nie zdążył wziąć swojej do ręki.
Oczywiście, że przesadzam😀.
Delektowałem się jej smakiem, szkoda by było tak na ex😝.
Na drogę powrotną wybraliśmy tę sama trasę co wczoraj, czyli najkrótszą, która wyjeżdża w Nydku Hluchova koło Pensjonatu dla emerytów. Oczywiście po raz kolejny nie mogłem się powstrzymać od kontrolowanego szybkiego zjazdu, czego nijak nie mógł zrozumieć mój kolega, kiedy pytał, po co mam hamulce. Czyżbym na prawdę był tak szalony i tak jedyny w swoim rodzaju, że pozwalam aby górka napędzała mnie sama?
Jak to kiedyś powiedział mój stary znajomy:
Jeden lubi pomarańcze, drugi jak mu nogi śmierdzą.
czyli: każdy lubi coś innego ale najważniejsze, że coś lubi.
Ja lubię rower i góry. Wy lubicie mnie czytać. Ja lubię za to was🙂.

0 Komentarze