Pszczoła mój wróg


Przyznać się, kto się domyślał, że z dzisiejszego posta na FB powstanie post na blogu?😉
Na początku nawet o tym nie pomyślałem, ale jak zobaczyłem, że nastukałem kilka zdań, pomyślałem, a czemu by nie. W końcu od tego to tu mam.

Spokojne wtorkowe przedpołudnie. Dzień wolny od pracy, nie pytajcie dlaczego, nie dowiecie się, nie narobicie plotek😜.
Słonecznie, aż za bardzo, ale mimo wszystko postanowiłem skosić ogród, czy jak kto woli swoją posiadłość. Całkiem fajnie się kosiło, bo trawa nie przerosła jeszcze przez rozmiar, który dławi kosiarkę.
Całą tę przyjemność postanowiła zepsuć mi jedna wściekła pszczoła.
Podczas gdy wysypywałem kosz do taczek nieoczekiwanie znikąd zaatakowała moją głowę.
Wredota jedna, chyba woli środek głowy, bo usilnie próbowała dostać się pod czapkę.
Zacząłem się panicznie oganiać... nie mówcie, że miałem się nie ruszać to se pójdzie. To nie niedźwiedź, przed którym jak udajecie martwego to was zostawi w spokoju.
Walczyłem z nią szermując czapką aż zrzuciłem sobie okulary z nosa. Pole do popisu miała, bo poza odkrytą już głową z niewielką ilością włosów byłem jeszcze bez koszulki.
Oganianie się czapką w miejscu nie pomagało, postanowiłem gdzieś uciec, ale pikowała na mnie jak jakiś meserszmit (nie zawracajcie sobie głowy niepoprawnie napisaną nazwą samolotu) ja jeszcze teraz przeżywam stres jak o tym piszę.
Szermując zmierzałem pod wąż podpięty pod kran... chyba moja jedyna nadzieja!
Odrzuciłem swój miecz (czapkę) licząc, że agresor nie wykorzysta tej sytuacji i zlałem się strumieniem zimnej wody.
Pomogło, poleciała. Nie dostałem żądła w prezencie.
Poszedłem do domu odsapnąć, bo niebezpiecznie podniósł się mi puls, który nawet przy stromym podjeździe pod górę na rowerze nie wylatuje tak wysoko.

Kiedyś ktoś mi powiedział, że pszczoły podobno lecą na pot.
Stało się kilkanaście razy, że ktoś mi powiedział, że jestem słodki, ale przecież pot jest słony!
Miałem przed sobą jeszcze kawałeczek najbardziej zagrożonego terytorium w linii prostej prosto z/do uli teścia.
Mówcie co chcecie, ale mam nadzieję, że zlikwidowałem ich dość trochę zbierając je razem z kwiatuszkami😝. Wredoty jedne!

Mając na uwadze upał i spocone ciało, zafundowałem sobie kolejny prysznic i jazda dalej.
Strzeżcie się pszczoły nadchodzę! Mam nadzieję, że tamta nie czeka na mnie gdzieś za rogiem.
Z sercem na ramieniu czekałem, która znowu zawzięcie zacznie bronić swoich smakołyków.
Trochę tego koszenia mam, więc zabieg pozbawiający nadmiernego zapachu potu powtarzałem jeszcze 2 razy. Nie wiem czy to to, ale obyło się bez walki. Poddały się bestie bez bicia, albo nieświadome wbijały swoje wściekłe żądła w blachę kosiarki😀.
Dobrze im tak! Mam satysfakcję z wyczyszczenia trawnika z wszystkich potencjalnych powodów, dla których miałyby przylecieć.
Powiecie:
- ale miód to byś jadł, co?
Wyobraźcie sobie, że nie, nie jadam. Nie dlatego abym im (pszczołom) zrobił na złość.
Po pierwsze jak już niektórzy stwierdzili jestem wystarczająco słodki😁.
A po drugie (i przede wszystkim) nie przepadam. Nie żeby w ogóle, ale nie jadam.

Skąd więc moja wrogość do tych owadów?
...a stąd: Tak wyglądała moja noga dokładnie 2 lata temu.
Trafiła mnie dokładnie między duży palec i czwarty. Kilka minut po użądleniu o ciut lepiej.
Owszem mój błąd, bo wtedy miałem "dziurawe" buty, a jak widać pszczoły mają dobry celownik.
Dziwny zbieg okoliczności, że dokładnie 8 lipca zamieściłem tę fotkę na FB.
Jestem alergiczny na użądlenie pszczoły. Niestety nie obyło się bez wizyty na pogotowiu, 2 zastrzyków w żyłę + 1 w *upę. Późniejsze okłady stopniowo zmniejszały opuchliznę.
Myślicie, że kilka godzin i noga jak nowa?
2 tygodnie trwało zanim wróciła do normalnych rozmiarów! Miesiąc po użądleniu jeszcze bolała.
Krzyczano na mnie wtedy, że użalam się nad sobą, że mam szczęście, bo nogi mi nie odcięli.
Złośliwcy! Mądrale!
Przeważnie śmieją się ci, którym takie ukąszenie nie robi żadnego ała, ale są też tacy jak mój sąsiad, który nawet 100m od domu ma w kieszeni tabletkę szybkiego reagowania, bo nie dotarłby po pomoc, zanim by nie zemdlał. Wierzcie mi nie ze strachu.
Niektórzy twierdzą, że to zdrowe i specjalnie (jak mój teść) pozwoli się użądlić.
Zdrowe? Jak dla kogo.
Jakiekolwiek reakcje będą na ten mój post... a niech se będą.
Wiem, że są gorsze rzeczy, które spotykają ludzi.
Dziś wojnę wygrałem.

1 Komentarze

  1. Już pisałam kilka razy żebyś dużo pisał....) nawet kawałek o spuchniętej nodze fajnie się czyta ...:) Pozdrawiam El

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.